poniedziałek, 19 października 2009

CZERWONO MI

Kilka dni temu znajomy zapytał, czy chodzę czasami ubrana na nie kolorowo :-) Odpowiedzialam, że bardzo rzadko. Uwielbiam kolory. Moja szafa to jeden wielki kolorowy mix przepleciony w niewielkiej ilości szarościami i brązami. Czasami trafi sie coś czarnego, ale bardzo sporadycznie.
I dlatego właśnie z miłości do kolorów, powstał czerwony komplet. Wybierając się do sklepu po włóczkę miałam w planach bardziej stonowany kolor, ale po raz kolejny nie wyszło. Czerwień mnie urzekła.
Tym razem delikatny moherowy akryl. Wzór to chyba gwiazdki - nie wiem dokładnie - zobaczyłam zdjęcie, znalazłam opis i poszło. A wyszło coś takiego:






Mitenki są dosyć długie, przynajmniej nie mam już teraz wrażenia, że wiatr hula mi w rękawach :-) Do ozdoby użyłam czegoś co przypomina kwiatki. Oczywiście z kwiatkami ma to mało wspólnego, ale fajnie wygląda. Czapka jest ciut dłuższa, ładnie się układa zwłaszcza jak założy się ją dosyć wysoko pokazując czoło i włosy.
I co najważniejsze - użytkowanie jest bardzo przyjemne. Nic się nie zsuwa, nic nie uwiera.
W tej chwili jestem na etapie robienia brązowego kompletu (gorzka czekolada). Jakoś tylko brakuje mi czasu. Dziubanie po kilka rzędów jest mało ciekawe i mocno deprymujące, ale cóż, mam nadzieję, że do końca tego tygodnia skończę.
I tak jeszcze na boku - zaczyna się nowy tydzień pracy, trzeba sie obudzić po weekendowym lenistwie i cierpliwie poczekać do piątku :-)
Miłego tygodnia!

środa, 14 października 2009

JESIEŃ ŚNIEGIEM SYPNĘŁA

Wczoraj narzekałam...dzisiaj już nie powinnam i nie mogę - słów mi brak na to co widzę za oknem. Nic tylko zaśpiewać "...pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań..." :-) Zima w pażdzierniku - ech

Wczoraj w ramach odstresowania się, zabrałam się w końca za kartkę dla mamy. Imieniny Jadwigi zbliżają się wielkimi krokami a ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę.
Ale, to co miałam zrobić - zrobiłam, kartka już została zapakowana i wysłana, dojdzie na czas (chyba że Poczta Polska zawali przez tą wspaniałą pogodę) :-)
Inspiracją do powstania tej kartki był blog Mirabel i jej niesamowite patchworkowe kartki. Tak mnie urzekły, że postanowiłam też coś takiego wymodzić. Wymodziłam i wyszło. Papiery w bardziej stonowanych kolorach z dodatkiem delikatnej koralowej czerwieni i czekoladowego brązu. Ćwieki i tusze od Latarni Morskiej.












Pierwotnie kartka miała przybrać inny kształt, ale z braku papieru wyszło to co wyszło i chyba dobrze się stało :-)
Teraz tylko musze poczekać na reakcję solenizantki.

wtorek, 13 października 2009

MARNIE...

się czuję, gdy za oknem siąpi deszcz a zimno przenika na wskroć...
Protestuję!!!
Mój organizm jeszcze się nie przystosował do takiego zimna. A tu rano trzeba wyjsc do pracy, potem wrócić, ech...jakieś jesienne narzekanie mnie napadło.
Marzę...
marzę o ciepłej czekoladzie, ciastku korzennym, domowym cieple, M. obok mnie i mruczącym Kaszmirze...mmmmmmmm

Zapomniałam o ważnym - o tym Mężczyźnie w tle. Mój ukochany Emmanuel Moire.

wtorek, 6 października 2009

TYM RAZEM...

...malutki notesik - mój pierwszy wytwór tego typu.
Wykorzystałam zwykłe klejone karteczki, papier ryżowy, tekturę i dostępne w mojej szufladzie dodatki - póki co jeszcze ich mało, ale będzie więcej :-) Wewnątrz mała kieszonka z tagiem. Brzegi postrzępione i w niektórych miejscach wytuszowane.











PS. Jesienne candy u Brises - ale cuda :-)


poniedziałek, 5 października 2009

30 WRZESIEŃ

czyli Dzień Faceta :-)
Zazwyczaj mam krótka pamięć do dat i ciągle przypominam sobie za późno o pewnych wydarzeniach. Tak było również i tym razem. Zorientowałam się dzięki koleżance koło południa.
Ale udało się - w domu wieczorem zrobiłam kartkę dla mojego Mężczyzny i muszę przyznać że jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego (inspiracja internetowa oczywiście) Zresztą efekt końcowy spodobał się również mojemu M. Był - możnaby rzec - wręcz zachwycony i mocno zdziwiony że to dla Niego (do dat ma jeszcze gorszą głowę niż ja)






A tak w ogóle dopadła mnie paskudna angina, przesiedziałam 4 dni w domu niby zdrowiejąc...jakoś nie widzę efektów tego zdrowienia. Ale dzięki siedzeniu w domu a nie w pracy nadrobiłam trochę zaległości w klejeniu, szyciu, drutowaniu i wielu innych :-)